Forum Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci Strona Główna Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci
Nieoficjalne forum uczestników programu KFnrD
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wpisane zainteresowania - na ile prawda?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci Strona Główna -> Luźne dyskusje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ed




Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: największa wieś w Polsce (100 kilosów od Obory):)

PostWysłany: Sob 20:31, 21 Paź 2006    Temat postu:

OB - Olimpiada Biologiczna, jeden z najbardziej dziadowskich konkursów, dzięki którym można zdobyć indeks i wymigać się z matury. A dlaczego dziadowski? Ambitna praca może dostać:
a) słabą recenzję,
b) można zostać obwalonym z miejsca,
c) można odlecieć na drugim etapie,
d) można zostać obwalonym w finale.
Test się jakoś zrobi na ponad 60 punktów, ale przez prace można stracić wszystko:(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
5andra




Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 22:16, 21 Paź 2006    Temat postu:

LOL. Nie ma to jak krótkie i rzeczowe rozwinięcie skrótu OB Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
M.




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 14:08, 29 Paź 2006    Temat postu:

Ed napisał:
A co z tego, że są skrajnie wyspecjalizowani, jak umią coś zrobić w swoich dyscyplinach. Poza tym tylko w durnej polskiej szkole będą rozliczani z tego, że wiedzą lub nie wiedzą co to był pozytywizm co to był romantyzm. W późniejszym życiu będzie im to potrzebne jak piąte koło u wozu.


nie tylko w "durnej polskiej szkole", to po pierwsze. jeśli już to "w durnej szkole" w ogóle, bez względu na kraj. istnieje wiedza zaliczana do tzw kanonu szkolnego (różni się on zależnie od kraju, ale zawsze występuje), której się wymaga jako niezbędnej i podstawowej i kropka, bo uznaje się ją nie za "piąte kolo u wozu", ale za życiową konieczność. tu anegdota: na zebraniu rodziców u koleżanki wynikł kiedyś spór, czy trygonometria jest w ogóle potrzebna w życiu. większość twierdziła, że nie, że po co, tymczasem ojciec rzeczonej koleżanki opisal, jak to robił remont strychu i na podstawie kilku posiadanych danych obliczył sobie resztę (nie pamiętam, jakie dane posiadał, a jakich nie, sorry Smile ) i automatycznie wiedzial, ile materiału będzie potrzebował. a bez trygonometrii musiałby wszystko mierzyć...
z pozytywizmem i romantyzmem podobnie - nigdy nie wiadomo, kiedy wiedza o tym, że nie są jednym i tożsamym, może się przydać. idzie się do teatru czy na film, a tam, o zgrozo, jakieś nawiązania kulturowe potrzebne do zrozumienia spektaklu na przykład Smile
poza tym G. już teraz wie, że romantyzm i pozytywizm to nie to samo. sama ostatnio sprawdzałam Wink

po drugie zgadzam się, że specjalizacja jest potrzebna, ale nie powinna ona zwalniać z posiadania wiedzy ogólnej! ktoś może być wybitnym konstytucjonalistą/filozofem analitycznym/logikiem/informatykiem/malakologiem/kimkolwiek, świetnie, ale nie sądzisz, że trochę kompromituje go nieznajomość takich faktów, jak to, z jakimi Polska graniczy krajami i jakie są stolice tych krajów? co z tego, że te informacje mozna mieć głęboko gdzieś - noblesse oblige!
usilnie tępię postawy takie jak "och, jestem myślicielem-humanistą i matematyka mi niepotrzebna" jako równoważne z "jestem idiotą i nie chce mi się myśleć". za podobne uważam też "jestem specjalistą i zbędna mi wiedza taka a taka z innych dziedzin". jasne, można się spierać, czy pewne elementy, które umieszczono w kanonie szkolnym, powinny się w nim znaleźć (bo ja np pamiętam, jak na przysposobieniu obronnym wbijano mi do głowy temperaturę spalania się napalmu, a taka wiedza rzeczywiście wydaje się zbędna...), ale nie należy moim skromnym zdaniem negować samego istnienia takowej wiedzy ogólnej, którą należy posiąść (choćby po to, żeby "nie dawać plamy", kiedy własne dzieci będą się potem o coś pytać Wink albo żeby obliczać, ile materiału potrzeba do wyremontowania strychu. albo żeby rozumieć spektakle teatralne. cokolwiek)

po trzecie istnieje coś takiego jak "wykształcenie ogólne". chodzisz do podstawówki, potem gimnazjum, liceum, i masz cały czas taką dajmy na to biologię. pasjonujesz się filozofią i biologia jest kulą u nogi, ale czy to znaczy, że masz nie wiedzieć, czym różni się dwunastnica od żołądka? potem studia, dajmy na to owa filozofia - i oto lekcje biologii odchodzą w niepamięć, kontakt z nią się urywa. już nie nauczysz się z tej dziedziny nic poza tym, co było w podstawówce/gimnazjum/liceum, a co chyba jednak wiedzieć należy
jedni pasjonują się Platonem, inni parazytologią. tych pierwszych ich pasja nie zwalnia z tego, że powinni wiedzieć, że pasożyt jest cudzożywny i odżywia się kosztem jakiegoś innego organizmu, i że generalnie jest niepożądany Wink , tych drugich ich pasja nie zwalania z wiedzy, kim był Platon czy Sokrates. choćby po to, żeby nie zamykać się w hermetycznym getcie specjalistów, ale żeby być w stanie rozmawiać też z ludźmi z innych dziedzin.
ludzie, którzy idą na imprezę i zamiast rozprawiać o pierdołach/polityce/wydarzeniach kulturalnych rozprawiają zaciekle o prawie rzymskim i już o niczym innym mówić NIE POTRAFIĄ, nieco się boję...

szkoła nie jest praktyczna, jest trochę oderwana od życia już z samej definicji. ma promować zdolnych, ale też nie pozwalać im się ograniczać. to dobrze, że ma się pasję, ale dobrze też wiedzieć, czym fagot różni się od kontrafagotu Smile

Ed napisał:
skoro zajmujecie się już różnymi dziedzinami, to jak do nich podchodzicie?


w moim wypadku z jednej strony - profesjonalnie i naukowo (intymistyka, autobiografizm, diarystyka), w drugim - hobbystycznie (średniowiecze), tzn np strzelam sobie z kuszy, podczytuję książki na temat epoki, ale nie pretenduję do miana specjalisty, bo nim nie jestem. żywy dowód na to, że "interesować się" to nie to samo, co "wiedzieć wszystko o"

accek napisał:
jeśli trzeba wybierać między kimś, kto jest z dużej szkoły specjalizującej się w "produkowaniu" olimpijczyków, a kimś, kto nie uczęscza do takiej szkoły, to ta druga osoba będzie miała większe szanse.


ha, czyli Michał miał rację co do tego, jaki był powód mojego bycia "tylko podopieczną" - Warszawa! och, Temido, i czemu nie krzyczysz?! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ed




Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: największa wieś w Polsce (100 kilosów od Obory):)

PostWysłany: Nie 21:29, 29 Paź 2006    Temat postu: A jednak

Ale czy pewnego typu utylitaryzm jest rzeczą złą? Rzeczą złą jest krańcowe rozdrobnienie się, nie można wiedzieć wszystkiego. Nie mówię o nie posiadaniu zerowej wiedzy, po prostu potrzebna jest pewnego rodzaju hierarchia wartości.
M. napisał:
szkoła nie jest praktyczna, jest trochę oderwana od życia już z samej definicji. ma promować zdolnych, ale też nie pozwalać im się ograniczać. to dobrze, że ma się pasję, ale dobrze też wiedzieć, czym fagot różni się od kontrafagotu

Szkoła jest jednym z największych tępicieli wszelkich pasji. Daje się zauważyć pewna zależność w ilości osób wpisujących sobie biologia w zainteresowaniach w poszczególnych rocznikach w Funduszu. Ona maleje. Powód jest wręcz prozaiczny: pamięciowe nauczanie tego przedmiotu. Zamiast ukazywania jak można rozgryzać problemy, jakie są problemy, każe się uczyć na pamięć różnych rzeczy, ścigane są one następnie z uporem maniaka. I to przez nauczycieli pochodzących z selekcji negatywnej - niekiedy uczelnianych "spadochroniarzy", z których śmiał się cały wydział. Zdobywanie wiedzy ogólnej też polega na zakuwaniu różnych szczególików z rzeczy często zbędnych. Potem jest się z tego ściganym. Jakby się chciało człowiekowi tego wszystiego uczyć, to by zgłupiał...
M. napisał:

Ed napisał:
skoro zajmujecie się już różnymi dziedzinami, to jak do nich podchodzicie?

w moim wypadku z jednej strony - profesjonalnie i naukowo (intymistyka, autobiografizm, diarystyka), w drugim - hobbystycznie (średniowiecze), tzn np strzelam sobie z kuszy, podczytuję książki na temat epoki, ale nie pretenduję do miana specjalisty, bo nim nie jestem. żywy dowód na to, że "interesować się" to nie to samo, co "wiedzieć wszystko o"

Widać, że trzeba jakąś hierarchię wartości zastosować. Są rzeczy ważniejsze i mniej ważne. Takie rzeczy trzeba robić, żeby uniknąć rozdrobnienia. Skierowałem to pytanie przede wszystkim do osób, które się zajmują różnymi dziedzinami nauki - w sensie jedna humanistyczna, jedna ścisła; jedna ścisła, druga przyrodnicza; całkiem wielokierunkowe zainteresowania. Byłem ciekaw, czy stosują jakąś hierarchię wartości, czy nie.
Chciałbym również wiedzieć, jaki jest Wasz stosunek do całkiem samowolnego dopisywania sobie dziedzin, z których niewiele się wie. W stylu, że koleś wpisuje sobie w zainteresowaniach dziedzinę, o której nie ma zielonego pojęcia. Jak to powinno być traktowane?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
accek




Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Katowic

PostWysłany: Nie 23:56, 29 Paź 2006    Temat postu:

Cytat:
Chciałbym również wiedzieć, jaki jest Wasz stosunek do całkiem samowolnego dopisywania sobie dziedzin, z których niewiele się wie. W stylu, że koleś wpisuje sobie w zainteresowaniach dziedzinę, o której nie ma zielonego pojęcia. Jak to powinno być traktowane?


Ja nie mam nic przeciwko, pod warunkiem, że ten ktoś chce się dowiedzieć coś z tej dziedziny.

Pozdrawiam,
accek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ed




Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: największa wieś w Polsce (100 kilosów od Obory):)

PostWysłany: Pon 22:09, 30 Paź 2006    Temat postu:

accek napisał:
Ja nie mam nic przeciwko, pod warunkiem, że ten ktoś chce się dowiedzieć coś z tej dziedziny.

W takiej sytuacji to moim zdaniem trzeba pogadać ze specami, ale jeżeli ktoś sobie chce wpisać, to nie można mu zabronić. Gorzej, jak potem będzie świecić oczami przed tutorami i podopiecznymi KFnRD.
Ale jak ktoś wpisze, sobie tylko żeby wpisać, i żeby było wpisane? Celem na przykład pojechania na obóz i pobycia sobie z kolegami z innej działki. I ma tą dziedzinę mocno w poważaniu. To jest chyba nieuczciwe?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
accek




Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Katowic

PostWysłany: Pon 22:39, 30 Paź 2006    Temat postu:

Cytat:
Ale jak ktoś wpisze, sobie tylko żeby wpisać, i żeby było wpisane? Celem na przykład pojechania na obóz i pobycia sobie z kolegami z innej działki. I ma tą dziedzinę mocno w poważaniu. To jest chyba nieuczciwe?


Też tak uważam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ed




Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: największa wieś w Polsce (100 kilosów od Obory):)

PostWysłany: Pon 23:33, 30 Paź 2006    Temat postu:

Dla mnie takie numery w stylu wpychania się na obozy z innej działki "dla kolegów" lub z innej pobudki są naganne. Po pierwsze jest to zapychanie miejsc osobom, które chciałyby pojechać, a nie mogą, bo jakiś cwaniak się znalazł. Po drugie może oberwać się tym cwaniaczkom, jak nie są przygotowani merytorycznie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Qnegunda




Dołączył: 09 Maj 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 20:23, 02 Lis 2006    Temat postu: Re: A jednak

Ed napisał:
Widać, że trzeba jakąś hierarchię wartości zastosować. Są rzeczy ważniejsze i mniej ważne. Takie rzeczy trzeba robić, żeby uniknąć rozdrobnienia. Skierowałem to pytanie przede wszystkim do osób, które się zajmują różnymi dziedzinami nauki - w sensie jedna humanistyczna, jedna ścisła; jedna ścisła, druga przyrodnicza; całkiem wielokierunkowe zainteresowania. Byłem ciekaw, czy stosują jakąś hierarchię wartości, czy nie.

Owszem, w moim przypadku taka hierarchia jest obecna - co nie znaczy, że czasem wykraczam poza nią. Poza tym duża ilość zainteresowań nie musi Cię dyskwalifikować jako wybitnego specjalistę z jednej. Uważam również, że na podstawie wielokierunkowości nie można twierdzić, iż ktoś jest jeszcze niezdecydowany... Aktualnie myślę o najlepszym dla mnie kierunków na studia (ewentualności mam trzy), za to zawód prawie pewny, z każdym z tych kierunków tylko luźno powiązany Laughing .

Albo inny, bardziej hipotetyczny przykład: Jestem analitykiem, ekonomistą, śledzę przemiany gospodarcze, ale w wolnych chwilach odwiedzam galerie sztuki nowoczesnej i czytuję sztuki dramatyczne Marlowe'a. Mam tytuł doktorski z ekonomii, ale malarstwo i dramaty Marlowe'a to moje wielkie pasje. IMHO w tym przypadku można mówić o wielokierunkowości, która niczego nie wyklucza Wink.

A dopisywaniu sobie dodatkowych dziedzin jestem absolutnie przeciwna. Szczególnie przemawia do mnie aspekt zagarniętych miejsc na obozach, o których wspomniał Ed - wiem, co to znaczy nie wyjechać na warsztaty czy obóz, na którym bardzo Ci zależy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ed




Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: największa wieś w Polsce (100 kilosów od Obory):)

PostWysłany: Sob 0:37, 04 Lis 2006    Temat postu: Starszeństwo a cwaniactwo

Qnegunda napisał:
A dopisywaniu sobie dodatkowych dziedzin jestem absolutnie przeciwna. Szczególnie przemawia do mnie aspekt zagarniętych miejsc na obozach, o których wspomniał Ed - wiem, co to znaczy nie wyjechać na warsztaty czy obóz, na którym bardzo Ci zależy.

Sam doświadczyłem też czegoś takiego. Ojciec Dyrektor nie pozwolił pojechać mi na biologiczne, a zjawiła się tam cała ferajna osobników z biologią niezwiązanych w żaden sposób. Jak się o tym dowiedziałem, to mnie krew zalała. Ja, biolog od zawsze, nie pojechałem przez kilku cwaniaków, co pojechali sobie pograć w karty. Chociaż nie wykluczam innych wątpliwych rozrywek.
A co do cwaniactwa - jest jedna metoda zastosowana w kwalifikacjach na FUW. Przywalić takie zadania kwalifikacyjne, że fachowcy będą mieli trudności, a co już mówić o drobnych cwaniaczkach. Po prostu nie mają szans!
Po drugie w Funduszu stosuje się kryterium starszeństwa, które moim zdaniem w wielu punktach jest bezsensowne. Bo czy młodsi muszą być zawsze i koniecznie głupsi od starszych? Przez to na przykład nie można pojechać na biologiczne w 3 gimnazjum, bo jest się za młodym. A co to znaczy? Czy jest się głupszym od tych jednorocznych efemeryd z maturalnej? Jak się jest tak mocnym jak oni w swoim fachu, to powinno się być traktowanym na równi z nimi. Podstawowym kryterium powinno być, ile się wie i ile się umie zrobić w swoim fachu, a nie ile ma się latek . Uważam nawet, że jak ktoś jest w gimnazjum mocarzem i bohunem w swojej dziedzinie, powinien móc pojechać na warsztaty dla liceów. W końcu Fundusz ma pomagać w rozwoju
Kryterium starszeństwa sprzyja cwaniactwu. Bo taki klient w maturalnej teoretycznie może sobie wpisać różne zainteresowania, może takie bujdy powymyślać, jak leci. Najbardziej dziurawy system jest na biologicznych - więc tam może się wdekować. Potem jest IF PAN i IChO - na IF nie trzeba mieć nawet wpisanej fizyki, a na IChO wystarczy trochę skłamać w papierach. Z tego, co mi wiadomo, łatwo się tam wdekować. Zważywszy na to, że taki emeryt/absolwent nie będzie po klasie maturalnej z tego rozliczany, już nikt nie jest w stanie mu niczego zrobić.
Generalnie dwie ostatnie klasy liceum sprzyjają cwaniactwu. Ponieważ w Funduszu jest się na wylocie, to można się wpychać i rozpychać, jak się chce. Pod koniec drugiej liceum można jeszcze oberwać, jak się trafi na porządną kadrę. Ale na IF PAN czy na biologicznych nikt się nie przejmuje poziomem merytorycznym uczestników. Po prostu jesteś i idziesz na jakieś zajęcia, a resztę mamy w głębokim poważaniu. Tak więc nie mając wpisanych ani fizyki, ani biologii można się tam wpakować i nie będzie się miało żadnych konsekwencji z tego tytułu. Za to pojedzie się na dwa obozy więcej.
Pakowanie się na obozy, wciskanie kitów w papierach to jest moim zdaniem proceder powszechny i należałoby zacząć go zwalczać!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
accek




Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Katowic

PostWysłany: Sob 10:56, 04 Lis 2006    Temat postu:

Cytat:
Pakowanie się na obozy, wciskanie kitów w papierach to jest moim zdaniem proceder powszechny i należałoby zacząć go zwalczać!!


A według mnie nie jest to proceder aż tak powszechny, jak to można wywnioskować z Twojej wypowiedzi Smile

A jeśli chodzi o zasadę starszeństwa, to ona obowiązuje od zawsze i uzasadnienie jej stosowania jest takie, że jak ktoś jest starszy, to w przyszłości będzie miał mniej możliwości rozwijania zainteresowań w Funduszu. Spójrz na to z punktu widzenia kogoś, kto do Funduszu dostał się będąc np. w II klasie liceum. A zapewniam Cię, że jest trochę takich osób.

Pozdrawiam,
accek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ed




Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: największa wieś w Polsce (100 kilosów od Obory):)

PostWysłany: Sob 14:52, 04 Lis 2006    Temat postu:

accek napisał:
Cytat:

Pakowanie się na obozy, wciskanie kitów w papierach to jest moim zdaniem proceder powszechny i należałoby zacząć go zwalczać!!



A według mnie nie jest to proceder aż tak powszechny, jak to można wywnioskować z Twojej wypowiedzi


Nie wiem, ale spotkałem się z takim procederem wielokrotnie. Na przykład chemicy na biologicznych, co nic nie mieli z biologią wspólnego. Niektórzy usprawiedliwiali ich poczynania, mówiąc, że to jest rozszerzanie horyzontów bla, bla, bla... Ja się zapytam; przecież mają oni warsztaty ChUW i IChO, to jeszcze im mało? W ogóle na biologicznych wszelka zbieranina - jeden mój koleś pojechał tam, a się zajmuje zupełnie czym innym. Czy to jest rozszerzanie horyzontów, czy intencje tej osoby są o wiele bardziej prozaiczne?
Jeden mój kolega pojechał również na IF PAN, głównie ze względu na kolegów. Tutaj też można się zastanawiać nad przyczynami, czy to była chęć wysunięcia nosa poza swoją dziedzinę, czy powód był o wiele bardziej rzeczywisty. Jak wiadomo, IF słynie pod pewnymi względami pośród Funduszowców...
No dobra, jeszcze mam wyliczać, żeby wskazać, ile osób nie pojawia się tam, gdzie powinno? Uważam, że jeśli ktoś zajmuje się daną dziedziną, to niech jeździ na warsztaty z tej dziedziny. A to, czym dana persona naprawdę poważnie się zajmuje, to można sprawdzić. Sposób jest wręcz banalny - wystarczy przeczytać jej sprawozdanie.
accek napisał:
A jeśli chodzi o zasadę starszeństwa, to ona obowiązuje od zawsze i uzasadnienie jej stosowania jest takie, że jak ktoś jest starszy, to w przyszłości będzie miał mniej możliwości rozwijania zainteresowań w Funduszu. Spójrz na to z punktu widzenia kogoś, kto do Funduszu dostał się będąc np. w II klasie liceum. A zapewniam Cię, że jest trochę takich osób.

Są takie osoby. Ale jeżeli ktoś z młodszych jest mocny, nie powinno mu się robić trudności z pojechaniem na jakieś warsztaty. Byłbym nawet za tym, żeby bardzo zdolnym funduszowym gimnazjalistom pozwolić pojechać na warsztaty licealne. Nie robiłbym też problemów ze stażami badawczymi. W zasadzie można na nie jeździć od drugiej liceum, ale czy nie można było wcześniej? Nie rozumiem z czym to jest związane. Bo moim zdaniem wiedza i profesjonalizm nie jest w żaden sposób funkcją wieku. Można być świetnym z danej dziedziny w ostatnich latach podstawówki, profesjonalizm można też osiągnąć dopiero w ostatnich klasach liceum. Jeżeli ktoś ma ogromny potencjał, to dlaczego rzucać mu kłody pod nogi?
Chciałem zwrócić tylko uwagę, że wtedy łatwiej jest mataczyć właśnie w ostatnich klasach liceum. W podstawówce, czy w gimnazjum to trudniej, bo jeszcze ma się przed sobą wiele lat bycia w Funduszu. Ale w liceum, to nie ma się do wytrzymania tylu lat. A poza tym jest się w zasadzie na wylocie, to można sobie różne rzeczy robić i łatwiej jeszcze pojechać na określony obóz. Tak więc łatwiejsze jest cwaniactwo.
A mam takie pytanie. Kiedy łatwiej dostać się do Funduszu, w podstawówce czy w liceum??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
5andra




Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 20:23, 10 Lis 2006    Temat postu:

Łatwiej w podstawówce i gimnazjum - mniej od Ciebie chyba chyba wymagają. Nie musisz być olimpijczykiem, żeby zostać stypendystą (dla licealistów niby nie zostało coś takiego powiedziane, ale w większości przypadków bycie olimpijczykiem, mam na myśli finalistę / wyróżnionego / laureata, bardzo pomaga).

Nie zgadzam się z tym, że wiek nie gra roli. Jesli dostajesz się do Funduszu w 3 klasie liceum to jest to jedyny rok, kiedy możesz pojechać na jakikolwiek obóz. Zrozumiałe jest więc, że takie osoby mają pierwszeństwo, bo to ich jedyna szansa. Wiem jak to brzmi, zwłaszcza jak się jest w 2 klasie liceum i bardzo komuś zależy na warsztatach a w 3 klasie do Funduszu się nie dostanie... Ale na część zajęć jest osobna kwalifikacja (na podstawie zadań), więc jest to niewątpliwie bardziej fair. Chociaż faktem jest, że nawet taka kwalifikacja nie zawsze wyłoni najlepszych z danej dziedziny. Jako przykład mogę dać chyba samą siebie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ed




Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: największa wieś w Polsce (100 kilosów od Obory):)

PostWysłany: Sob 12:37, 11 Lis 2006    Temat postu:

5andra napisał:
Nie zgadzam się z tym, że wiek nie gra roli

Ale jeżeli ta zasada jest tak rygorystycznie przestrzegana, że pewnym osobom nie daje się możliwości rozwoju, na jakie z pewnością zasługują. To jest przegięcie w drugą stronę. Uważam, że wśród funduszowych gimnazjalistów są często osoby, które mogłyby spokojnie konkurować z licealistami. Dlatego uważam, że jeśli ktoś się wyraźnie wyróżnia pod względem wiedzy i umiejętności, powinien mieć możliwość pojechania na taki obóz. Nie zrozumiały jest dla mnie również dyktat "rady starszych" na niektórych obozach - młodszych upycha się do grupy powszechnie uchodzącą za najsłabszą tak jakby byli ogólnie głupsi i gorsi od ich nieco starszych kolegów. W 3 gimnazjum o pojechaniu na warsztaty decydują animozje Ojca Dyrektora - jak nie ma w danym dniu humoru, to nie pojedzie (mój przypadek).
5andra napisał:
Ale na część zajęć jest osobna kwalifikacja (na podstawie zadań), więc jest to niewątpliwie bardziej fair. Chociaż faktem jest, że nawet taka kwalifikacja nie zawsze wyłoni najlepszych z danej dziedziny. Jako przykład mogę dać chyba samą siebie...

To już jest bardziej fair niż humory Raka. Poza tym jestem w stanie zrozumieć, że możesz mieć żal do Funduszu. Trochę mnie dziwi, dlaczego w maturalnej postanowiłaś sobie dać z nim spokój? Przecież jeszcze gdzieś zdołałabyś pojechać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
accek




Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Katowic

PostWysłany: Sob 13:34, 11 Lis 2006    Temat postu:

Cytat:
Ale jeżeli ta zasada jest tak rygorystycznie przestrzegana, że pewnym osobom nie daje się możliwości rozwoju, na jakie z pewnością zasługują.


Czy naprawdę uważasz, że głównym zadaniem ludzi Funduszu jest wyszukiwanie takich osób, którym by sobie porzucać kłody pod nogi?

Dlaczego miałoby być tak, że jeśli ktoś z pewnością zasługuje na coś, co Fundusz mógłby zapewnić, to Fundusz mu tego nie daje? Ja bym raczej myślał w drugą stronę i zamiast rozważać teorię spiskową, zastanowił sie, dlaczego Fundusz nie dał takiej a takiej możliwości. No i tutaj są dwa wyjścia: albo nie było pewności, że na coś zasługiwałes, albo Fundusz nie miał zasobów na zapewnienie tego.

Jeśli chodzi o to pierwsze, to może po prostu ludzie Funduszu nie mieli szansy zobaczyć tego, że jesteś dobry, może nie dałeś im tej szansy. A może to, co oni uważają za dobrego kandydata, nie jest tym samym, co Ty uważasz.

Jeśli chodzi o drugie wyjście, to z tym zawsze są problemy. Nie jest łatwo zdecydować, kogo z chętnych wziąć na warsztaty, na których jest ograniczona liczba miejsc. I tutaj jeśli jest pewność, że ktoś powinien pojechać, to nie ma dalszej dyskusji. Jeśli są jednak wątpliwości, to trzeba zastosować jakieś kryterium. I zasada wieku jest jednym z nich, ale nie jedynym.

I popatrz może jeszcze tak: załóżmy, że jesteś w II kl. liceum i jest ktoś w III kl. liceum, który jest równie dobry. Gdyby nie zasada wieku, to w efekcie Ty tak naprawdę otrzymałbyś 2 razy więcej od Funduszu. Dlaczego mielibyśmy faworyzować tych, którzy o Funduszu dowiedzieli się wcześniej?

Na koniec jeszcze jedna uwaga: Fundusz działa przede wszystkim dzięki ludziom dobrej woli. To ma swoje zalety i ma swoje wady. Od ludzi dobrej woli się nie żąda, nie wymaga. Można oczekiwać.

Pozdrawiam,
Sz.


PS. Coś mi się wydaję, że uznam ten wątek za zakończony.[/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci Strona Główna -> Luźne dyskusje Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin