Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci

Illidan

Ja byłem w Łukowie i mi się podobało. Jedyna co głupie to że ludzie nie byli funduszowi ale to nie są obozy funduszowe Neutral

Większość była nawet fajna ale kilka osób było badziewnych..
Jedzenie mieliśmy fajne Razz

kadre nawet też, kilka wycieczek.
Możliwe że za rok troche się pozmienia, bo kierowciczka obozu mówiła że ona organizuje po raz ostatni, lub w ogóle tam nie będzie Razz

Ogólnie to ja nie narzekam Smile

Ed

Cóż może trafiłeś na dobry rocznik. Chociaż wśród tych obozów są takie co cieszą się całkiem dobrą opinią. Ale na przykład jakbyś zaliczył Gdańsk, Węglowice i Miętne to byś inaczej śpiewał. Wiesz, jak to jest nie móc do nikogo gęby otworzyć przez kilkanaście godzin, poza Anglikami lub Amerykanami.
A nade wszystko ta okropna kadra - wychowawcy, którzy byli w Gdańsku czy w Miętnem najgorszymi oprychami i szujami, jakich sobie można wyobrazić na ich stanowisku. W Węglowicach zaś była kompletna olewka - jak nie było w ciągu dnia kilku bójek to był względny spokój. A oni się tym nie przejmowali. Z kolei w Gdańsku czy w Miętnem była gorsza dyscyplina niż w wojskowych koszarach. Za najmniejszy przejaw niesubordynacji były kary. W Gdańsku na przykład raz Jarusiowi zasalutowałem i powiedziałem: "Melduję wykonanie rozkazu, panie sierżancie". Przy całej grupie dostałem ochrzandol. Albo: "Co to, das SS Panzerdivision "Das Reich". O Jezu, co ja z tym facetem przeszedłem...

Qnegunda

Kto z gimnazjalistów wybiera się na obozy językowe? Ja wybieram się (chyba) do Miętnych k. Garwolina... CHociaż znając moje szczęście i tak nie spotkam nikogo z Funduszu.

Ed

Miętne. Odradzam ten obóz językowy.
Pierwsza rzecz to pruski dryl. Przed każdym posiłkiem są zbiórki, na których omawiane są tak zwane sprawy grupy. Jak zaśpisz albo się spóźnisz, to dostajesz bęcki. Potem 8-11 godzin zajęć, przerywanych posiłkami, a potem do łóżka. Tak o godzinie 21.30 niejaki Wcisło, być może będziesz miała okazję poznać tego klienta, będzie krzyczeć: "Do pokojów!". Jakieś 15 minut później pójdą i sprawdzą, czy już wszyscy są umyci i czy leżą już w łóżkach.
Druga rzecz. Normalnych ludzi będziesz mogła tam policzyć na palcach jednej ręki i długo Ci zejdzie zanim do nich dotrzesz. Na wszystkich obozach językowych nieodłącznym elementem jest tak zwana swołocz oraz zidiociała tłuszcza. Tylko tyle, że w Miętnem jest tego wyjątkowo dużo. Raczej wątpię, żeby się udało przeżyć 3 tygodnie bez tarć z nimi. Proponuję zabrać kilka książek i w wolnym czasie sobie czytać.
Na tym obozie językowym dochodziło już do różnych ekscesów. Słyszałem, jak jakiegoś klienta chcieli wychrzanić za odbycie stosunku... Daje to doskonały obraz, kto tam jeździ.
Parę dni temu obejrzałem film "Biloxy Blues" o tym jak sierżant-psychopata traktował pluton, jaki dostał do wyszkolenia. Na podobne przeżycia należy liczyć w obozie (nie wiem, czy to bardziej językowy, czy kacet) w Miętnem. Mówię to całkiem serio.

5andra

Ed

O tym słyszałem. W domkach działy się różne rzeczy.
Pamiętam, jak na biologicznych w tym roku jeden tutor rzucił: "Jak się dzieci po tych warsztatach urodzą, to należy je z automatu przyjąć do Funduszu". Ja się odwracam, mówię do jednej koleżanki: "A co! Najlepsze geny w populacji!"
Przeciwko powielaniu i przekazywaniu genów wysokiej jakości, to nie ma co się czepiać. Poprawa puli genowej populacji;) A jeżeli te geny są niskiej jakości (jak to się dzieje bardzo często na językowych), to osobniki je posiadające powinny być mocno pilnowane;)

5andra

Tak Ed, pamiętam Twoje mieszanie genów i przekazywanie następnemu pokoleniu Very Happy

.

kazet

Niestety muszę się zgodzić z wypowiedziami Edwina dotyczącymi obozów językowych :/ Nie jedźcie tam, jeżeli chcecie pozostać żywi :/

5andra

No jeśli chodzi o tegoroczny Kalisz, muszę się zgodzić z przedmówcą Krzysiem. Btw, co się stało że wyjechałeś tak nagle? Myślałam, że choć zdążymy pogadać... Tegoroczny Kalisz to chyba najgorszy językowy na jakim byłam - mało Anglików, beznadziejne kierownictwo, ekipa taka sobie... Szczerze też miałam jechać ale chyba zostanę do końca.

kazet

5andra

Tak po prostu pytam, bo... Rafał zmienił pokój i został. A Ty jakoś nawet nie próbowałeś.

Ed

Doszły mnie słuchy, że w Kaliszu było coś dla hedonisty i libertyna.
Rauty, juble, balangi...
Ja za to miałem staż, jedne z najlepszych wakacji w moim życiu.
Pozostaje się cieszyć, że na językowe nigdy już nie pojadę.

Chyba że... jako zmuszony poszukiwaniem dodatkowych funduszy student Wydziału Biologii UW na dwóch pierwszych latach czy jako uniwersalny robol (czyt. licencjusz, magistrant, doktorant) z Zakładu Ekologii UW zmusi mnie do tego konieczność życiowa.

Qnegunda

Jak dla mnie obóz językowy w Miętnym był bardzo, bardzo udany. Jednak wszystko determinuje własne podejście...

Ed

Bo ponoć w tym roku w Miętnem była zabawa, a nie jakiś wyimaginowany pruski dryl.
Teraz to wiem, że muszę mieć wyjątkowy niefart. Zaliczałem najcięższe gułagi... zamiast pojechać na przykład do Limanowej (przed 2006 rokiem), Tczewa, Łukowa - to musiałem zaliczyć Gdańsk, Węglowice i Miętne. Same kacety. Mam prawo uważać, że gdybym pojechał w inne miejsca i spotkał innych ludzi, to moje refleksje byłyby inne. Takie jednak moje szczęście, że nie trafiłem.
Wasze refleksje są może inne, bo nie trafiliście na chamstwo i antyintelektualizm chodzące na dwóch nogach. Albo raczej wielokrotności dwóch nóg.

PS. Dla osób, jakie nie miały (nie)szczęścia bycia na językowych.
Jeżeli chcecie dobrze żyć na językowych, nie ma co przyznawać się do swoich zainteresowań naukowych. To może być powód do szyderstw i śmiechów. Nie wykluczam spotkania kilku osób, którym można się zwierzyć. Generalnie to jest jednak nie opłacalne...

Abelard · Wysłany: Śro 13:28, 09 Mar 2016 Temat postu:

Przepraszam, ale czy Wy mówicie o tych obozach językowych: [link widoczny dla zalogowanych] , czy innych?