Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci

brutalcomputer

A jest tam Linux??? (no dobrze, zalozmy ze wezme go ze soba...)

Galenlomiel

Ja jestem w Brzesku na francuskim, jest wszystko, cego dusza zapragnie. Francuzi super, atelier (zajęcia tematyczne) super, generalnie tylko konkursy czystości, które urządza kadra polska są bez sensu. A poza tym - polecam! Nie trzeba wcale "wymiatać" po francusku, są różne grupy zaawansowania - info dla tych, którzy by chcieli, a się boją.

Pozdrowienia i bises Very Happy

5andra

Linuxa (tak, tak wiem że Linuksa) oczywiście nie ma. Można sobie wziąć Knopixa, bo instalowanie jest niemożliwe.

coma · Gość

A czy w Węglowicach też jest internet? Aha, i czy na tych kompach można korzystać z GADU-GADU?!

ari

AHHAHHA, a swinka tylko o jednym Razz

coma · Gość

strasznie smieszne tlusta swinio Razz

ari

gg<hahaha>
swinia<hahaha>
smieszne<hahaha>
tlusta:(

coma · Gość

coma · Gość

internet jest, ale tylko 4h podczas calego obozu, gg tez jest
dopiero 4 dzien, ale powoli zaczyna sie robic fajnie! wczoraj bylo karaoke, dzis ma byc dyskoteka... chociaz oczywiscie nie jest tak fajnie jak w funduszu... szczegolnie ze zaczely sie tworzyc zamkniete grupki i nikt nie umie grac w brydza:/ ale ogolnie jest ok! pozdrawiam wszystkich!

Illidan

Poszukaj tam wszystkich funduszowców Smile

w Łukowie było 4 z naukowej części i 2 z muzycznej Smile

w tym po zmianie pokoi byliśmy w 3 funduszowców w pokoju Smile

ogólnie było fajnie i tylko 2 dość bardzo gupie osoby ;] (w brydża to nawet z osób z funduszu umiałem grać tylko ja ;])

coma · Gość

to miales super...

coma · Gość

to miales super...

5andra

W Tczewie było 5 Funduszowców i 2 byłych Funduszowców. Razem daje to 7 osób, a złożyło się tak, że z tego 4 osoby były w jednej grupie polskiej, a reszta rozproszona. Ale w ogóle ekipa była super Smile

ari

a ja w lukowie spotkalem nawet przyszlego funduszowca <lol> Pawel Zuk ze slubska byl ze mna w pokoju:]
ale ja w lukowie nie bylem zainteresowany funfuszem - <hahaha> mialem kogos innego na glowie.......;]

Ed

Obozy językowe. Byłem na 4 i na więcej nie pojadę. I jak ktoś chce jechać, niech weźmie potężny gumowy młotek i sobie z głowy wybije. Jak chce przebywać 3 tygodnie z patologią, matolstwem, hołotą - różnie to można nazywać, gryźć się z wychowawcami rżnącymi tajną policją. Korzyść z zajęć z Anglikami lub Amerykanami jest, ale poza tym to jest wojenka.
Generalnie odradzam miętne - to jest taki śmierdzący gułag będący zjazdem najpodlejszej hołoty. A poza tym nawet tam w ogóle nie ma czasu, a jak jakiś się cudem znajdzie, to jest tak nudno jak diabli. Wziąłem książkę ("Ekologia i ewolucja pasożytnictwa") i zdołałem 4 razy przeczytać. Oznacza to, że jak ktoś nie chce się tam nudzić powinien zabrać kilka książek tych rozmiarów.
Poza tym jakieś zbiórki przed każdym posiłkiem, na jakich omawiane są sprawy grupy - jak zwykle różne bzdety, które człowiek nauki ma głęboko w poważaniu. A o 21.30 niejaki Wcisło - bardzo napalony wychowawca - chodzi i spędza do pokojów. Po 15 minutach idzie wychowawca danej grupy i sprawdza, czy wszyscy leżą w łóżkach umyci i czy światło jest wyłączone. Jak nie, to cały pokój dostaje ochrzandol. Dowiaduje się o tym rano cała grupa.
Początek Miętnego to było omawianie topielców, co w dołach w ziemi się utopili na jakimś wyrobisku, o tych co się dławili wymiocinami po spożyciu kilku piw, o tych co zarobili w łeb piłką etz. I ciekawostka. Trzeba bylo zamiatać trociny pod fotelami, bo w nich są kołatki.
Na szczęście nie ma obozu w Gdańsku bo to dopiero był gułag; Jaruś budzący w środku nocy, pompki dla pokoju, który ostatni raz przyjdzie na zbiórkę grupy. A poza tym jak sie myło, to wszystko było widać, zasłony były przezroczyste. A poza tym ten Jaruś, wychowawca, to był straszny cham i kawał bydlaka, bo bez przerwy docinał, potrafił kogoś tak zwymyślać przy grupie, że zadzwonił do starszych i za dwa dni wyjechał.
Odradzam również Węglowice, zero poziomu, a warunki mieszkalne jak w kiciu. Jak ja byłem mieszkaliśmy po 6 osób, później było gorzej - mieszkano po 8 osób. Grupa językowa to była grupa wychowawcza. Nie ma kibelka ani prysznica w pokoju, trzeba było latać na parter, żeby się umyć, ażeby załatwić potrzebę fizjologiczną złazić piętro niżej. Organizacja niby bardzo dobra, ale imprezy mało ciekawe. Spęd ludzi z całej wiochy.
Nie mam dobrych doświadczeń z obozów językowych, i dlatego je odradzam.